Witajcie!
po długiej, ale tym razem zamierzonej przerwie.
Właśnie wróciliśmy z naszej wakacyjnej wyprawy tym razem na południe i głównie na B. :)
Już tłumaczę :)
Na początku byliśmy dwa dni w Brnie:
i bardzo nam się tam podobało.
Następnie pojechaliśmy na kilka dni do Wiednia (wyjątkowo na nie B):
to królik z Albertiny
i Wielki Diabelski Młyn na Praterze.
Na jeden dzień wpadliśmy do Bratysławy:
to zdjęcie oddaje mniej więcej prędkość naszej wizyty:)
Niedaleko Bratysławy, ale już na Węgrzech - nocowaliśmy nad Dunajem (na najgłośniejszym campingu w okolicy...):
w ciągu dnia niektórzy wisieli na drzewie :)
A wieczorem już moczyliśmy nogi (i nie tylko) w Balatonie:
Spędziliśmy tam cztery dni, ale nie tylko woda nam była w głowie :)
Papryka
i zwiedzanie wulkanów też.
Balaton jakby się ktoś pytał jest super, zakochaliśmy się w półwyspie Tihany, lawendzie, papryce i tęczy po burzy - udało nam się przejechać przez początek tęczy, która zaczynała się na drodze przed nami!
Bardzo polecam Balaton jako alternatywa wyjazdu nad nasze morze, jedzie się podobnie długo, co prawda nie ma jodu, ale pogoda gwarantowana a ceny takie same a nawet niższe. Mam namiary na fajny camping jakby ktoś potrzebował.
Tutaj Kajtuś je lody czekoladowo - lawendowe.
Ostatni weekend spędziliśmy smażąc się w Budapeszcie
tutaj Kajtuś z tatą na Cytadeli w 38 stopniowym upale
rejs tramwajem wodnym po Dunaju przez całe miasto.
Budapeszt nam się podobał, ale nie zachwycił.
Głównie z powodu koszmarnego upału i problemów komunikacyjnych (mieliśmy ze sobą wózek dla Kajtka, a jakichkolwiek udogodnień brak. Np: trafiliśmy tylko na jedną stację metra z windą).
Trochę żałuję i z tego powodu planujemy tam jeszcze wrócić :)
Z Budapesztu ruszyliśmy we wtorek na Słowację i początkowo planowaliśmy zostać tam jeszcze z dwa dni, ale w drodze powrotnej tak padało, że zmieniliśmy zdanie i pojechaliśmy przez Cieszyn do Wrocławia.
To tylko tak w telegraficznym skrócie.
Zdjęć wiele nie robiłam, ale za to mam zapełniony dziennik podróży - postaram się pokazać wkrótce.
Krulik