I jesteśmy już w domu.
Nic nie pisałam, bo ciężko do neta się dorwać było ale ciężkie czasy już za nami, bo internet w domu jest :)
Nic nie pisałam, bo ciężko do neta się dorwać było ale ciężkie czasy już za nami, bo internet w domu jest :)
Jako, że skończyłam na wjeździe do Anglii to od tego zacznę:
Nie byłabym sobą, gdybym nie przeciągnęła mojej rodziny po najsłynniejszych miejscach Londynu :) Na London Eye jeszcze nie byłam - jakoś się rozminęłam we wcześniejszych podróżach z Wielkim Okiem, i stanowczo mogę stwierdzić, że lepiej te funty wydać na coś innego niż oglądanie Londynu z góry.
za to rejs po Tamizie był bardzo udany :)
No i się zaczęło.... Picadilly, Leicester Square, China Town, Soho.....
aż pojechaliśmy poleżeć na trawie w parku.
Jeszcze tu dwa autobusy na Oxford Street - późne popołudnie (ok. 18:30) w niedzielę, nie jest może najlepszym momentem na robienie tam zakupów ale dość dobrym, żeby zobaczyć jak to działa :)
W poniedziałek było Natural History Museum - niesamowite zbiory, ale potrzeba z tydzień, żeby to obejrzeć. Myśmy zwiedzili dział ze "Smokami" czyli dinozaury i część ssaków i już pół dnia nam zeszło.
a drugie pół spędziliśmy na Camden Town i dopiero tam porobiliśmy zakupy :) Tutaj w jednej z knajpek na targu przy kanale. Siedzenia czadowe!
Wtorek spędziliśmy u przyjaciół w Ipswich a potem robiliśmy kółko w okół Londynu, czyli:
Cambridge
Oxford - w końcu trzeba wybrać szkołę dla dzieci :)
Po drodze natknęliśmy się na jakąś dziwną kupkę kamieni... podobno moc tam jest.
I dojechaliśmy nad morze.
I dojechaliśmy nad morze.
Tutaj w porcie w Littlehamptom - polecam na wakacje, dość niewielkie i całkiem przyjazne,
w przeciwieństwie do koszmarnie zatłoczonego, drogiego, brudnego Brighton, które zwiedzaliśmy w sobotę.
spotkaliśmy ich na ulicy w Brighton.
Hania na ich widok wykrzyknęła: "Mamo, patrz małpy! I mają buty!"
Hania na ich widok wykrzyknęła: "Mamo, patrz małpy! I mają buty!"
Fish and Chips oczywiście najlepsze nad morzem :) napis na knajpce w Hastings głosił, że to najlepsze danie dla całej rodziny przez cały rok... niby fakt, ale może właśnie dlatego większość anglików wygląda po prostu fatalnie.
w niedzielne południe odwiedziliśmy Car Boot Sale - super okazja, żeby się obkupić na niewielkie pieniądze - polecam jak ktoś będzie miał okazję. Kupić można dokładnie wszystko. Moja największa zdobycz to komplet Harrego Pottera za 1 funta!! szkoda, że nasz samochód nie był z gumy....
to jeszcze w Hastings
a tak w ogóle wyglądał nasz trzy tygodniowy dom :)
Port w Dover i nasza poniedziałkowa droga powrotna na kontynent.
Jako, że był wtorek to byliśmy w Belgii:
gdzie oczywiście byliśmy w mojej ulubionej Brukseli
Grande Place - czyli krawężnik na Rynku :)
A to Atomium - kolejka była straszna więc oglądaliśmy tylko z zewnątrz.
a to znak z Antwerpii.
Wtorek wieczór, środę i czwartek spędziliśmy w Amsterdamie, ale zdjęć nie mam jeszcze zgranych więc dokończę jutro. Dziękuję za uwagę!
A wśród osób pozostawiających tu komentarze, rozlosuję prezent z podróży, zawierający 3 elementy z 3 krajów w których byliśmy (od razu mówię, że nie będzie nic z Belgii). Zapraszam!! do 2 sierpnia.
Jako, że był wtorek to byliśmy w Belgii:
gdzie oczywiście byliśmy w mojej ulubionej Brukseli
Grande Place - czyli krawężnik na Rynku :)
A to Atomium - kolejka była straszna więc oglądaliśmy tylko z zewnątrz.
a to znak z Antwerpii.
Wtorek wieczór, środę i czwartek spędziliśmy w Amsterdamie, ale zdjęć nie mam jeszcze zgranych więc dokończę jutro. Dziękuję za uwagę!
A wśród osób pozostawiających tu komentarze, rozlosuję prezent z podróży, zawierający 3 elementy z 3 krajów w których byliśmy (od razu mówię, że nie będzie nic z Belgii). Zapraszam!! do 2 sierpnia.