Witam!
miesiąc to całkiem sporo :)
12 Dolnośląskie Warsztaty Craftowe przeszły już dawno temu do historii, teraz szykujemy się do 2 Twórczego Końca Lata a w między czasie byłam z rodziną na przydługim urlopie.
Naszym ulubionym sposobem czyli: w auto pakujemy namioty, śpiwory i rodzinę i jedziemy w świat. Tym razem to była znowu Francja, ale później przejechaliśmy przez Szwajcarię do południowych Niemiec, gdzie jak kolejny raz przekonaliśmy się, że istnieje życie poza autostradą.
Wyjechaliśmy w sobotę:
po długiej i wyczerpującej drodze powitał nas niedzielny burgundzki wschód słońca za wzgórzami
i kwiaty na łące na której przyszło nam rozbić namiot:
Cały tydzień minął nam szybko na oglądaniu przedstawień:
tworzeniu prac plastycznych:
rozbijaniu sobie głów na placu zabaw:
spacerach w deszczu:
oglądaniu pięknych widoków:
zapoznawaniu się z francuską armią (która była obecna na miejscu ze względu na obowiązujący we Francji stan wyjątkowy):
Było też stanie w kolejkach po posiłki:
Poznaliśmy kilka świetnych osób:
spacerowaliśmy po kamiennych miasteczkach:
a takie zdjęcie ma chyba większość osób, która była w Taize:
W niedzielę wyjechaliśmy w inną część Burgundii pod Dijon i znowu były widoki:
barki i spacery nad kanałami:
zamki - to jest zamek Chateauneuf, który zwiedziliśmy dość dokładnie:
i znaleźliśmy jakiegoś skrzata w kominku:
i kolejne miasteczka, które wyglądały jak dekoracja do średniowiecznych filmów:
A to widok z naszego campingu w Chamboeuf:
Mamy udokumentowane spotkanie pod bagietkomatem:
W stanie zupełnego relaksu campingowo - basenowego spędziliśmy trzy dni i udaliśmy się na południe Niemiec. Po drodze odwiedziliśmy Miluzę i podziwialiśmy Jezioro Bodeńskie, ale nie mam stamtąd żadnego ciekawego zdjęcia, dlatego od razu przeskoczymy do Augsburga i jedzenia precli na tamtejszym rynku:
Tutaj już dzieci i góry w miejscowości Fusen niedaleko granicy z Austrią:
Wjechaliśmy kolejką linową na górę Tegelberg przy okazji rzucając okiem na zamek Neuschwanstein:
na górze można było dotknąć chmur (dosłownie, bo były wszędzie..):
i wracamy:
Przy okazji byliśmy świadkami akcji pogotowia górskiego (na torze saneczkowym był wypadek w trakcie kiedy zjeżdżaliśmy w dół kolejką):
Rzymska Willa z łaźnią - dobre miejsce do biegania:
i jeszcze jeden widok na zamek tuż przed wielką burzą, która przerwała skutecznie naszą wizytę:
Nocowaliśmy w przeuroczym miasteczku Landsberg am Lech - jak będziecie w okolicach polecam zajrzeć, przepiękne miejsce.
A stamtąd kolejnej niedzieli udaliśmy się już w kierunku Wrocławia, po drodze odwiedzając dziadków w lubuskim, gdzie odbyło się spisywanie wspomnień:
leżenie w hamaku w ogrodzie:
zbieranie pierwszych owoców:
I tak do końca tygodnia.
Wszystko udokumentowane jest w Rodzinnym Dzienniku Podróży, który wypełniany był mniej więcej na bieżąco - żeby zapamiętać jak najwięcej, ale pokaże go już przy kolejnej okazji.
pozdrawiam, Krulik
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za odwiedziny i każde miłe słowo :)